O tegorocznym Sylwestrze w Zakopanem wciąż jest głośno. Wszystko za sprawą krnąbrnego syna Zenka Martyniuka. Daniel Martyniuk urządził bowiem burdę w hotelu, w którym zatrzymały się największe gwiazdy imprezy, m.in. Maryla Rodowicz. Incydent źle się dla niego skończył, bo wezwano policję, która zakuła go w kajdanki i odwiozła na izbę wytrzeźwień.
Również dla Maryli Rodowicz tegoroczny pobyt w Zakopanem nie był zbyt udany. Media donosiły, że gwiazda nie została wpuszczona na scenę podczas prób, bo nie miała przy sobie dowodu osobistego. Piosenkarka postanowiła odnieść się do incydentu na swoim profilu w mediach społecznościowych.
Sylwester w Zakopanem. To prawda, że służby porządkowe nie chciały mnie wpuścić na próbę i to dwukrotnie. Nie pomogły teksty, że ja na próbę. "Dowód poproszę". "Ale ja nie mam dowodu". "No to pani nie wejdzie. Taki mamy prikaz". Faktycznie w tym roku, czyli w tamtym, porządkowi mieli takie dyrektywy, że tylko z dowodem i trzeba było być na liście. Poszła fama, że na terenie miały być rozmieszczone kamery, i że mysz się nie przeciśnie. Akurat - relacjonuje wzburzona Rodowicz.
Rodowicz w opisie całej sytuacji nie szczędziła mocnych słów pod adresem ochrony.
Ja mam zwyczaj stania za kulisami w pełnej gotowości - w kostiumie - co najmniej pól godziny przed wejściem na scenę. To jest dosyć uciążliwe, bo za kulisami jest mało miejsca. Byłam bez przerwy przeganiana z miejsca na miejsce w dość chamski sposób. Nosz, pomyślałam sobie, po finale syknę do tego panoszącego się inspicjenta: "Jeszcze raz tak się do mnie odezwiesz k.., to ci przyp...", ale zapomniałam i przypomniało mi się dopiero w hotelu - ubolewa diwa.
Piosenkarka podkreśliła, że pomimo rygorystycznej kontroli, za kulisami nie brakowało osób, które utrudniały pracę artystom.
Mocno wkurzające były lansujące się za kulisami, w trakcie koncertu, osoby zupełnie nie związane z imprezą, tak zwani krewni i znajomi królika. Tu się przebierają półgołe tancerki, tu się przygotowują artyści do wejścia na scenę, a tu się pałętają uhahane obce ciała. A miała się nie przecisnąć nawet mysz. Dobrze, że w ogóle mnie dopuścili na scenę. I że byłam w Zakopanem, bo mam słabość do górali, do ich muzyki, do ich folkloru, do knajp, do oscypków z grilla, do rydzów z patelni i w ogóle, hej! - podsumowała już bardziej optymistycznie.
Wpis Rodowicz podzielił jej fanów. Niektórzy byli oburzeni, że taka gwiazda musiała się legitymować. Inni natomiast chwalili wykonujących swoje obowiązki pracowników ochrony.
Bardzo dobrze, że sprawdzali, kto jest kto. Taki Daniel Martyniuk, jak piszą media, był wyprowadzany w kajdankach, bo tak się rozbawił, że zapomniał gdzie jest i bal na całe Zakopane. Nigdy nic nie wiadomo. Lepiej podmuchać na zimne niż się sparzyć. Uważać zawsze trzeba, bo każdy ma zwolenników i przeciwników - zauważyła jedna z internautek.
A Wy co myślicie na ten temat?
Powiedz nam, co o tym myślisz i zostaw komentarz. Szanujemy każde zdanie i zachęcamy do dyskusji. Pamiętaj tylko, żeby nikogo nie obrażać!
Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź ShowNews.pl codziennie. Obserwuj ShowNews.pl
Polub ShowNews.pl na Facebooku i bądź na bieżąco z najnowszymi plotkami ze świata show-biznesu!
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Jolanta Kwaśniewska nagle mówi o dzieciach Aleksandry! Te słowa powinny być tajemnicą
- Brzozowski demonstruje, czym obdarzyła go natura! Nie próżnuje na bezrobociu
- Legendarny dziennikarz TVP opisuje zachowanie Smaszcz. Włos jeży się na głowie
- Wieniawa "zlitowała się" nad biednymi warszawiakami. Ciąg dalszy cyrku z wynajmem