Konstancin to w świadomości polskich milionerów raj, w którym po prostu nie wypada nie mieć chociaż skrawka ziemi. Najlepiej oczywiście mieć tam willę z ogrodem utrzymywane przez służbę. Na salonach aż roi się od sław, które chociaż na kilka lat mieszkały w tej enklawie bogactwa i luksusu. Jak wiemy, z Konstancinem są lub byli związani chociażby Maryla Rodowicz, Hanna i Tomasz Lisowie, Joanna Przetakiewicz czy Dominika Kulczyk. To tylko malutki wycinek wielkich nazwisk i jeszcze większych fortun z Konstancina, bo nie wszyscy mają przecież ambicje, by bywać na salonach.
O nich wszystkich pisze Ewelina Ślotała, która wydaje książki o kobietach Konstancina: opisała już żony i kochanki, a teraz przyszła pora na rozwódki. 23 kwietnia nakładem Wydawnictwa Prószyński ukaże się publikacja "Rozwódki Konstancina", w której autorka przekazuje bardzo dużo krwistych anegdot z prywatnego życia milionerów. Oczywiście nigdy nie podaje ich nazwisk, a nawet dba o to, by zatrzeć z sobą ślady. Większości musimy się więc sami domyślić, ale jak to bywa w podobnych przypadkach, zabawa jest tylko większa.
Ewelina Ślotała pisze między innymi o rodzinie, która "z gracją pozowała w błocie, reklamując drogie obuwie". Okazało się, że małżeństwo żyło w trójkącie z kochanką, a rozwód w końcu odbył się po cichu. Głównie dlatego, że dziennikarze obsmarowali wszystkich bohaterów tej historii:
Zanim pani zdążyła wyjąć całą amunicję, tak obsmarowali ją, jej męża i ich dzieci z każdego małżeństwa, na matkach i dziadkach kończąc, że wściekli małżonkowie musieli ściągnąć cugle. Na własnej skórze się przekonali, że dokazywać to sobie mogą co najwyżej w grocie solnej, a na świeczniku lepiej szabelkami nie machać
- czytamy.
Książka jest pełna niewiarygodnych opowieści ze świata wielkich pieniędzy. Autorka wplotła w nią jeszcze fikcję literacką, opisując orgie na jachtach bogaczy i właściwie każdą konfigurację seksualną, która może przyjść nam do głowy. Oczywiście zaznacza, że to fikcja, więc nie musimy wierzyć jej na słowo... Są jeszcze sugestywne fragmenty - już reportażowe - opisujące całą konstancińską śmietankę. Faktycznie, kiedyś liczyło się w niej "pochodzenie" i "dobre nazwisko". Ostatnio jednak - ku zaskoczeniu samych bogaczy - na salonach zaczęły pojawiać się osoby, które kiedyś widywano z "zasłoniętymi twarzami". Czyżby chodziło o czarne paski anonimizujące osoby z zarzutami prokuratorskimi?
Po pandemii i w trybie wojennym - [modne było] koronowanie głów, które onegdaj nie miały wstępu nawet do foyer. Nagle w operowych lożach zaczęły pojawiać się twarze do tej pory pokazywane z zasłoniętymi oczami. I ich towarzyszki, które w mig z sutenerek zamieniały się w kamieniczniczki z orderami od prezydentów i medalami za filantropię. Pozwalano na to, co jeszcze dwie dekady wcześniej nie mieściło się elitom w głowie. Urozmaicono towarzystwo
- ironizuje Ślotała.
Na tym na razie zakończmy podróż po Konstancinie. Jak myślicie, czy niektóre realne osoby odnajdą siebie w książce "Rozwódki Konstancina"?
Powiedz nam, co o tym myślisz i zostaw komentarz. Szanujemy każde zdanie i zachęcamy do dyskusji. Pamiętaj tylko, żeby nikogo nie obrażać!
Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź ShowNews.pl codziennie. Obserwuj ShowNews.pl
Polub ShowNews.pl na Facebooku i bądź na bieżąco z najnowszymi plotkami ze świata show-biznesu!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?