Marcin Miller ostro o konflikcie z amerykańskimi urzędnikami. Nie szczędził im przykrych słów: "Rasizm mają we krwi"

Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują na to, że Marcina Millera i jego discopolową trupę Boys wkrótce czekają złote plony. Imprezowa formacja po raz kolejny szykuje się na podbój serc zamieszkującej Stany Zjednoczone Polonii. Tego typu trasy koncertowe to dla performerów z gatunku disco polo prawdziwa żyła złota, co więc zrozumiałe, powinno im zależeć na dobrych "przelotach" z amerykańskimi urzędnikami. Jakby nie patrzeć czasem to właśnie od ich "widzi-mi-się" zależy, czy "Jesteś szalona" wybrzmi jeszcze kiedyś na scenie w Ohio. Miller przekonał się o tym na własnej skórze, gdy kilkanaście lat temu popełnił błąd, który położył się na jego karierze długim cieniem.

Międzynarodowy dramat z udziałem Marcina Millera zaczął się w 2009 roku. Wtedy to muzyk - najwyraźniej nie doceniając pieczołowitości, z jaką działają amerykańscy urzędnicy jeżeli chodzi o porządek w papierach i odprowadzenie należytych podatków - zgodził się dać koncert na terenie USA, bez wizy pracowniczej. Miał wtedy jedynie wizę turystyczną, która oczywiście nie uprawnia do pobierania wynagrodzenia w jakiejkolwiek formie. Ten jeden błąd mógł Millera słono kosztować. Przez następne lata amerykańska administracja nie spuszczała muzyka z oczu.

Zawsze nasze wyjazdy do USA są pod specjalnym nadzorem. Przy przekraczaniu granicy jesteśmy wnikliwie kontrolowani i przepytywani. Musimy iść do biura imigracyjnego, gdzie się na nas dziwnie patrzą - mówił Miller w rozmowie z "Super Expressem" jeszcze w 2020 roku.

Szczęśliwie, jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, amerykańscy fani będą mogli pobujać się do melodii Boysów już lada dzień. Trasa koncertowa startuje już w połowie maja w Chicago, aby później przenieść się do stanu Connecticut i wylądować ostatecznie w New Jersey i Nowym Jorku. Cena za pojedynczy bilet na boysowy spektakl waha się od 35 do 45 dolarów. Ponoć za pojedynczy koncert Miller ma zakosić nawet 3500 dolarów, czyli około 14 tysięcy złotych. Czyli jednak warto było dogadać się z organami administracji.

To będzie krótka wizyta bardzo intensywna i pracowita. Przylatujemy 9 maja. Zagramy pięć koncertów. Powrót do Polski 13 maja. Cieszę się na ten wyjazd i z tego, że spotkam moich starych znajomych w USA, którzy zawsze służą mi pomocą i towarzystwem. Zagramy repertuar znany przez Polonię - to, co oni kochają najbardziej a więc pojawią się utwory z lat 90., które są wizytówką zespołu Boys, oczywiście nowości też nie zabraknie - potwierdził Marcin Miller w rozmowie z naszą reporterką.

Niemniej jednak, choć wszystko skończyło się dobrze, muzyk wciąż nie ukrywa swej niechęci do amerykańskiej klasy urzędniczej.

Stęskniłem się za amerykańską Polonią jak najbardziej. Fani za wielką wodą są wspaniali. Mniej się stęskniłem za pracownikami amerykańskiego urzędu imigracyjnego, którzy się przy****dalają do człowieka i robią z niego persona non grata. Typowe dla Amerykanów. Rasizm mają we krwi - stwierdził w mocnych słowach Marcin w rozmowie z ShowNews.pl, mając najpewniej na myśli w tym przypadku akurat nie rasizm, a ksenofobię.

Też będziecie trzymać kciuki, aby tym razem podróż na Zachód odbyła się dla Boysów bez zbędnych komplikacji?

Powiedz nam, co o tym myślisz i zostaw komentarz. Szanujemy każde zdanie i zachęcamy do dyskusji. Pamiętaj tylko, żeby nikogo nie obrażać!

Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź ShowNews.pl codziennie. Obserwuj ShowNews.pl

Polub ShowNews.pl na Facebooku i bądź na bieżąco z najnowszymi plotkami ze świata show-biznesu!