Zygmunt Kęstowicz zagrał w "Klanie" z prostego powodu
Zygmunt Kęstowicz urodził się 24 stycznia 1921 r. w Szakach, obecnie leżących na Litwie. Należał do ostatniego pokolenia Polaków, które związane było z Kresami, a swojego pochodzenia nigdy się nie wyparł – do końca życia posługiwał się charakterystycznym akcentem i kwietną, tradycyjną polszczyzną. Swoje dzieciństwo w mieście Postawy wspominał zawsze z nostalgią; jego ojciec, zupełnie jak serialowi Lubicze, prowadził lokalną aptekę. Rodzinny przybytek często odwiedzały rozmaite osobistości ze świata kultury i sztuki, a nawet... marszałek Piłsudski, którego Kęstowicz spotkał jako mały chłopiec.
Nasza apteka była jedyną w Postawach, mieście liczącym 3 tys. mieszkańców. Mój ojciec był człowiekiem ciekawym, otwartym, lubiano go w całym powiecie, nawet w województwie. Ciągnęli do nas artyści, swego czasu znalazł tu schronienie Piłsudski. Przyjeżdżał jeszcze do nas kilka razy
- wspominał beztroską młodość aktor.
Życie pisze nieprawdopodobne scenariusze - ponad 60 lat później Zygmunt Kęstowicz zapisze w listach i wspomnieniach, że to właśnie wątek apteki Lubiczów na Sadybie poniekąd przekonał go do przyjęcia roli w "Klanie". Apteka Pod Modrzewiem przypomniała mu dzieciństwo i pracę ojca.
Jak Zygmunt Kęstowicz został aktorem?
Po ukończeniu edukacji podstawowej Kęstowicz związał się z Wilnem, w którym kształcił się na prawnika. Jednak tak jak wielu jego rówieśników musiał zmienić plany życiowe w związku z wybuchem II wojny światowej. Kęstowicz nie mógł kontynuować nauki na uniwersytecie, a więc chwytał się różnych prac dorywczych. Pewnego dnia, zupełnie przypadkiem, trafił na deski wileńskiego Teatru Lutnia...
Ktoś powiedział, że Teatr Lutnia wystawia "Królową przedmieścia" i potrzebni są statyści. Więc poszedłem na tego statystę, bo pomyślałem, że lepsze to niż kopanie torfu czy rąbanie drzew
- wspominał po latach.
To przypadkowe spotkanie z teatrem obudziło jednak w Kęstowiczu chęć do zostania aktorem. W wyżej wspomnianej sztuce występowała również jego przyszła żona, Janina, która śpiewała w teatralnym chórze. Młodzi artyści szybko wpadli sobie w oko, zaczynając znajomość od wspólnych powrotów z przedstawień. Po roku pobrali się, jednak tę pozorną sielankę szybko zakłóciły działania wojenne. Gdy w 1941 r. do Wilna wkroczyli hitlerowscy okupanci, małżeństwo musiało uciec z miasta pod groźbą wywózki do obozu. Do końca wojny przeżyli w ukryciu... To jednak nie złamało ich silnego uczucia. Po czterech latach spędzonych w tak ciężkich warunkach jasnym stało się, że Zygmunt i Janina Kęstowiczowie byli dla siebie stworzeni.
Zygmunt Kęstowicz i jego Pankracy
Gdy skończyła się wojna i wszystko, zdawać by się mogło, wracało do normy, Kęstowicz kolejny raz musiał zmienić swoje plany życiowe. Komuniści postanowili przesiedlić Polaków z Kresów, a więc aktor wraz z żoną musieli szukać nowego domu. W 1945 r. wyruszyli pociągiem repatriacyjnym do Białegostoku, skąd wkrótce wyruszył do Krakowa. Zygmunt Kęstowicz nie był zwolennikiem powstałego w Polsce systemu: raz odmówił wystąpienia w akademii ku czci Stalina. Aktor wiedział jednak, że odrzucenie propozycji władz byłoby jednoznaczne z wydaniem na siebie wyroku, więc by wymigać się od występu, dokonał samookaleczenia. W 1950 r. ostatecznie osiadł w Warszawie, z którą był związany do końca życia. Występował na deskach m.in. Teatru Polskiego, Narodowego, Klasycznego i Dramatycznego, wkrótce wyrabiając sobie opinię uzdolnionego, wszechstronnego aktora. A pomyśleć, że miał zostać prawnikiem... Przełomowe dla jego kariery okazało się słuchowisko "W Jezioranach", w którym odgrywał postać Stefana Jabłońskiego, a później także poprowadzenie kultowego programu dla dzieci "Piątek z Pankracym". Po upadku komuny Kęstowicz za swoje zasługi dla polskiej kultury został uhonorowany Orderem Wdzięczności Społecznej. Jego największa rola miała jednak dopiero nadejść...
Zygmunt Kęstowicz w "Klanie"
W 1997 r. Zygmunt Kęstowicz zaczął występować w nowopowstałym serialu "Klan". Produkcja natychmiast odniosła ogromny sukces, a rola Władysława Lubicza, nestora lodu Lubiczów, od razu zdobyła serca milionów widzów. "To anioł, nie człowiek. Serce, łagodność, życzliwość. I wszystko prawdziwe, a nie udawane, nie sztuczne, jak u wielu ludzi. Naturalna dobroć" - mówił o nim Artur Barciś.
Nie każdy wie jednak, że Kęstowicz długo zastanawiał się nad przyjęciem propozycji zagrania w "Klanie". Mieszkał wtedy na Suwalszczyźnie, miał prawie 77 lat, więc podróże na plan serialu były zwyczajnie męczące. Bał się trochę "zaryzykować", bo dotychczas grywał w teatrach, słuchowiskach i filmach. Nie był aktorem serialowym, bo i w Polsce nie kręcono jeszcze ich tak dużo. Widzowie znali "Czterdziestolatka" czy "Zmienników" - pozostałe produkcje były raczej adaptacjami i ekranizacjami klasyki, a nie serialami samymi w sobie. Co ciekawe, Kęstowicz przekonał się do scenariusza, gdy dowiedział się, że w "Klanie" będzie postać Maciusia - chłopca z zespołem Downa.
Ten mały chłopczyk z zespołem Downa, pierwszy raz pokazany publicznie w polskim fabularnym filmie... To przecież, jak się Pani domyśla - szczególnie chwyciło mnie za serce!
- pisał w liście do publicystki Krystyny Zbijewskiej, z którą utrzymywał serdeczny kontakt przez dekady.
Dzieło życia Kęstowicza, o którym ludzie już zapomnieli
Zygmunt Kęstowicz w listach do przyjaciółki opisywał, że kilkukrotnie spotykał się z dziećmi cierpiącymi na różne choroby, także te natury psychicznej. Odwiedzał oddziały specjalne, ośrodki psychiatryczne - były lata 70. i 80., więc o takich dzieciach mówiono z lekceważeniem i strachem. Izolowano je od społeczeństwa, zamykano w szkołach specjalnych. Kęstowicz występował dla nich ze swoim Pankracym i puszczał im piosenki z magnetofonu. Sam nie miał dzieci, więc, poruszony tragedią innych, założył Fundację "Dać Szansę", która od 1986 roku pomagała dzieciom z niepełnosprawnościami. Mało kto wie, ale z funduszu tej organizacji korzystał między innymi genialny pianista Rafał Blechacz, który w 2005 roku wygrał Konkurs Chopinowski.
Zygmunt Kęstowicz zmarł 14 marca 2007 r. w Warszawie, w ostatnich latach życia zmagał się z chorobą nowotworową. Chociaż jego życie było przepełnione tragicznymi zwrotami wydarzeń, nigdy nie stracił pogody ducha. Pochowano go na Powązkach, a w jego grobie 11 lat później spoczęła również jego ukochana "Janeczka".
Trzeba przyznać, że widzowie wciąż pamiętają o Kęstowiczu - Stefanie z "Jezioran", Pankracym, Telesforze czy wreszcie Władysławie Lubiczu. Grób wielkiego aktora i jego żony wciąż zdobią kwiaty i znicze. Na płycie wyryto także wzruszający napis przypominający o tym, że Zygmunt Kęstowicz dopominał się o zauważenie dzieci, których nie zauważał nikt. "Założyciel ośrodka dla dzieci 'Dać szansę'" - widnieje na nagrobku legendy sceny.
Zobaczcie zdjęcia w naszej galerii:
Powiedz nam, co o tym myślisz i zostaw komentarz. Szanujemy każde zdanie i zachęcamy do dyskusji. Pamiętaj tylko, żeby nikogo nie obrażać!
Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź ShowNews.pl codziennie. Obserwuj ShowNews.pl
Polub ShowNews.pl na Facebooku i bądź na bieżąco z najnowszymi plotkami ze świata show-biznesu!
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Jolanta Kwaśniewska nagle mówi o dzieciach Aleksandry! Te słowa powinny być tajemnicą
- Brzozowski demonstruje, czym obdarzyła go natura! Nie próżnuje na bezrobociu
- Legendarny dziennikarz TVP opisuje zachowanie Smaszcz. Włos jeży się na głowie
- Wieniawa "zlitowała się" nad biednymi warszawiakami. Ciąg dalszy cyrku z wynajmem