Klaudia Halejcio urodziła córeczkę Nel 2 czerwca 2021 roku, o czym poinformowała fanów "dopiero" pięć dni później. To zaskakujące "opóźnienie", bo celebrytki zarabiające na Instagramie robią wszystko, by fani wiedzieli na bieżąco, co się u nich dzieje. Halejcio odczekała więc kilka dni i pokazała w sieci beztroskie wideo, na którym tańczy z wózkiem jeszcze w sali szpitalnej.
Oznaczyła wówczas Instytut Matki i Dziecka, stąd wiemy, że to właśnie w tej placówce zdecydowała się na poród. Oczywiście jest mało prawdopodobne, by celebrytka z willi za 9 milionów rodziła na NFZ. Cennik Instytutu jest skrupulatny: za poród trzeba zapłacić minimum 4 tysiące złotych, nie licząc badań i opieki poporodowej. Można zapłacić za opiekę lekarza i/lub położnej, można też wykupić prywatną salę szpitalną dla siebie i bliskiej osoby - taka usługa kosztuje 550 złotych za dobę. Gdy to podliczymy, wyjdzie ładna sumka kilkunastu tysięcy złotych.
Niestety, pieniądze na nic się zdały: poród był dla Klaudii Halejcio traumą, o czym opowiedziała teraz w podkaście "Ładne bebe". Celebrytka nie szczędziła koszmarnych szczegółów: początkowo zakładała poród naturalny, chodziła do uroginekologa, ale koleżanka przekonała ją jednak do cesarki. Sprawy się pokomplikowały:
Oczywiście sobie zabookowałam lekarza, w razie czego chodziłam do drugiego, jakby tego, pierwszego nie było. Oczywiście ten, który miał mnie operować, poleciał na wakacje, jego zastępca pojechał na Mazury i trafiłam na przypadkową osobę, która była traumą w tej całej historii
- powiedziała Halejcio.
Potem nie było lepiej: podczas porodu Klaudia dostała tak dużej histerii, że personel nie mógł zaaplikować jej zastrzyku, nie mówiąc o przeprowadzeniu cesarskiego cięcia:
(...) Chociaż dostałam takiego ataku, takiej histerii na tym stole, oni mnie trzymali, żebym ja się uspokoiła, bo ze stresu mi ciało samo zaczęło chodzić, nie byli mi wstanie zastrzyku zrobić. (…) Ja mówię: "Nie dam rady, tam jest sufit, lustro, ja nie dam rady", a tam już taka akcja porodowa się dzieje, wszyscy byli tak zestresowani. Oni mi baldachimy robili, żebym nie widziała rozcięcia brzucha
- opisała obrazowo.
Klaudia Halejcio nie powiedziała w podkaście, gdzie rodziła, ale zapomniała chyba, że w internecie nic nie ginie i że wciąż można zobaczyć jej salę porodową w Instytucie Matki i Dziecka. Dość nierozważnie opisała też lekarkę, która opiekowała się nią w trakcie porodu. Trudno uznać, że to, co opisała Halejcio, wpłynie pozytywnie na personel Instytutu...
Ja zadawałam pytania, jak to będzie wyglądać, gdzie mnie przewieziecie... To był czas pandemii i wszyscy byli tak zestresowani i nie można było wpuszczać partnerów, a ona mnie tak traktowała, jakby wkurzona była jakimkolwiek pytaniem, a wydaje mi się, że moje pytania były dosyć sensowne, nie było ich zbyt wiele, były one konkretne i dostawałam rykoszetem po głowie, że powinnam to wiedzieć.
Myślicie, że ktoś z Instytutu zareaguje?
Powiedz nam, co o tym myślisz i zostaw komentarz. Szanujemy każde zdanie i zachęcamy do dyskusji. Pamiętaj tylko, żeby nikogo nie obrażać!
Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź ShowNews.pl codziennie. Obserwuj ShowNews.pl
Polub ShowNews.pl na Facebooku i bądź na bieżąco z najnowszymi plotkami ze świata show-biznesu!