Hanna Lis wstrzyknęła sobie botoks w policzki? Ma osobliwą teorię | STARE ZDJĘCIA

Hanna Lis, chociaż ostatnimi laty trochę unika ścianek, wciąż lubi pokazać się na jakimś celebryckim spędzie. Przez dekady była obecna na wizji, więc nieobcy jej temat dbania o wygląd i dopracowywania wysmakowanych stylizacji. Swego czasu, gdy jeszcze prowadziła autorski program "Bez planu", trochę drwiono z tego, jak wyglądają jej policzki. Nie ma co ukrywać, że prezenterka ma wysokie i wydatne kości policzkowe i faktycznie od lat ma pod oczami zbiór mięśni jak dwie piłeczki pingpongowe. Hanna Lis żywiołowo zaprzeczała jednak wszelkiemu botoksowi:

W dzieciństwie miałam policzki nawet wydatniejsze niż dzisiaj. Już w moim życiu płodowym mama zatrudniła speca i przez pępek mi wstrzykiwał kwas hialuronowy

- mówiła w programie u zapomnianego dziś Łukasza Jakóbiaka. Było to w 2017 roku, ale drwiny z jej policzków pojawiły się już wcześniej. Hanna Lis zawsze opowiadała, że po prostu "taka jej uroda", policzki odziedziczyła w genach i nigdy nic w nie nie wstrzykiwała. Implantów policzków (tak, są takie) też nie robiła:

No tak, policzki to wielki kompleks, przecież nieustannie słyszę, że są spod skalpela. Już kiedyś prostowałam, ale na nic się to nie zdało, więc wywieszam białą flagę i przyjmuję z pokorą, że dalej będę czytać, iż chirurg spieprzył sprawę, pompując je do monstrualnych rozmiarów

- oznajmiła w "Vivie!" w 2013 roku.

Trzeba przyznać, że choć czas mija, policzki Hanny Lis wciąż imponują świeżością. Zobaczcie w naszej galerii, jak zmieniły się na przestrzeni lat:

Powiedz nam, co o tym myślisz i zostaw komentarz. Szanujemy każde zdanie i zachęcamy do dyskusji. Pamiętaj tylko, żeby nikogo nie obrażać!

Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź ShowNews.pl codziennie. Obserwuj ShowNews.pl

Polub ShowNews.pl na Facebooku i bądź na bieżąco z najnowszymi plotkami ze świata show-biznesu!